Rejs łodzią motorową: Wisła, Żuławy, Kanał Elbląski, Pojezierze Iławskie 2015 r.

Całą trasę podzieliłem na etapy. Dzięki temu miałem zajęcie na całe wakacje. Na wiosnę wykorzystywałem długie weekendy, w lecie również przedłużone weekendy lub fragmenty urlopu. Niektóre odcinki trasy płynąłem osobiście. Inne odcinki pokonywała moja rodzina. W ten sposób łódka została dobrze wykorzystana i nie stała bezczynnie tygodniami.

ETAP I

Wisła: Warszawa – Płock

Start:  Port Czerniakowski, Warszawa (506,7 km) – 30.04.2015
Zakończenie rejsu:  Płock, Klub Morka – 02.05.2015
Dane: Około 120 km, około 25 l paliwa, średnia prędkość około 10 km/h
Stan wody: górna niska w Warszawie (około 160 cm )
Jednostka: spacerowa, płaskodenna łódź motorowa Onedin 650 + Yamaha high trust 25 km
Załoga: Krzysztof, Julka l.9, Bartek l. 7, Agnieszka l. 16

Przy niskim stanie wody rejs wyglądał zupełnie inaczej niż dwa lata temu przy stanie wysokim – prawie alarmowym.

Po prostu było znacznie trudniej. Oznaczenie nawigacyjne było rozstawione tylko na części trasy z Warszawy do Płocka. Niezależnie od oznakowania rzeki, trzeba było zachowywać cały czas czujność. Brak czujności skutkował natychmiast wejściem na mieliznę.

Na szczęście był to “normalny” niski stan Wisły. Parę miesięcy później  w sierpniu i wrześniu padły rekordy niskiego stanu w Warszawie (o ile dobrze pamiętam 42 cm).

Ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu płynęliśmy w tempie kajaków !!!

Oczywiście moim celem nie było szybkie płynięcie. Trzymałem cały czas wolne obroty silnika. Na prostych odcinkach płynęliśmy zdecydowanie szybciej niż kajaki. Natomiast sumarycznie wychodziło na jedno. Starałem się  utrzymywać prędkość około 14 km/h. Średnia prędkość ruchu całego odcinka z Warszawy do Płocka (czyli nie licząc postojów np. na obiad, nocleg, natomiast wliczając czas stracony na przemiałach) wyniosła około 10km/h.

Przyczyna jest jedna: nawet łódką o zanurzeniu 35 cm, przy stanie niskim Wisły,  trzeba cały czas szukać głębokiej wody tzn:

  1. trzymać się szlaku
  2. kluczyć razem z torem wodnym
  3. czasem zejść z mielizny i cofnąć się sporo pod prąd rzeki
  4. gdy woda jest płytka, płynąć bardzo powoli

Spływ kajakiem jest łatwiejszy. Kajak prawie wszędzie przejdzie, a jeśli gdzieś nawet staniemy, to łatwo go przepchnąć dalej.

Przez 2 dni rejsu poza odcinkiem Warszawskim (dobrze oznaczonym) czterokrotnie lądowaliśmy na mieliźnie. Szybko uczyłem się na błędach. Za pierwszym razem próbowałem pokonać mieliznę na siłę. Oczywiście taka próba jest zazwyczaj skazana na niepowodzenie i dodatkowo może się dla silnika źle skończyć.

Tak właśnie było z próbą płynięcia dalej na pierwszej mieliźnie (lub bardziej fachowo w tym przypadku – to był przemiał), a następnie z próbą wypłynięcia na wstecznym – skończyło się utratą chłodzenia w silniku i … niczym więcej.

Silnik dało się ku mojemu szczęściu bardzo łatwo naprawić. Drobny żiwrek zatkał kontrolny otworek wylotowy wody chłodzącej silnik. Zdjąłem gumowy wężyk z końcówki, końcówkę przepchałem drucikiem i… naprawione.

Z łódką sprawa była też prosta. Trzeba wyskoczyć do wody. Poholować łódkę trochę pod prąd, na głębszą wodę (brodzenie w wodzie pod prąd rzeki jest stosunkowo bezpieczne), dopiero włączyć silnik i szukać innego przejścia. Pomimo że moja łódka waży 1500 kg, nie sprawiało to najmniejszej trudności. Tylko pierwszym razem miałem problemy, gdy trochę głębiej wpłynąłem na mieliznę. Myślę że decyzja o wyjściu do wody musi zostać podjęta dość szybko.  Im dłużej marudzimy  na mieliźnie tym trudniej wycofać łódkę.

Generalnie nauczyłem się że “czytanie wody” to nie tylko obserwacja powierzchni rzeki, dostrzeganie płycizn, rozpoznawanie głównego nurtu. “Czytanie wody” to również rozumienie jak płynie woda i co najważniejsze  PRZEWIDYWANIE jak ona może płynąć.  Trzeba zawczasu  wyczuć którędy może kierować się główny nurt rzeki i tam kierować łódkę. Czyli oprócz obserwacji powierzchni wody, zwracamy uwagę na wyspy,  linię brzegową, szerokość rzeki w danym miejscu, budowle hydrologiczne… Następnie trzeba wyobrazić sobie rzekę jako bezwładną masę wody, która spływa w dół po równi pochyłej. A równia nie jest równią, tylko zbiorem przeszkód na tej równi, które kierują nurt rzeki w róże strony.  Jeśli coś staje na przeszkodzie wody, to ona będzie w tym czymś drążyć. A więc przed przeszkodą może być głębiej (np.  wklęsły brzeg rzeki,  jedna ze stron wyspy. .. ) Trzeba dedukować patrząc na ukształtowanie terenu i .. w obecnych czasach na zdjęcia satelitarne google.

Czytanie wody nie byłoby takie trudne, gdyby nie wiatr,  fale, deszcz, wysoki stopień zanieczyszczenia wody… Gdyby nie powyższe czynniki myślę że każdy by widział z daleka przykosę, główny nurt, warkocze na głębokiej, szybko płynącej wodzie i tp

Tak, locja na dzikiej rzece to jest prawdziwe wyzwanie.

Jeszcze uwaga co do silnika.  Mój silnik zaburtowy trzymałem zawsze w pozycji odblokowanej. Czyli mogłem płynąć do przodu, ale przy próbie wrzucenia biegu wstecznego, silnik podniósłby się do góry i nie mógłbym np szybko wycofać się przed przeszkodą. Odniosłem z tego kilka razy korzyść podczas uderzeń o schowane pod wodą przeszkody. Raz była to schowana tuż pod wodą ostroga kamienna,  innym razem pień drzewa, a trzecim razem nie wiem co. Łódka przechodziła, natomiast uderzałem silnikiem. Silnik podnosił się (stopa silnika odchylała się ) przy uderzeniu i silnik nie odnosił większego uszczerbku.  Należy pamiętać też że płynąłem powoli i na niskich obrotach.

GALERIA – aby włączyć tryb galerii należy kliknąć na fotkę.

ETAP II

Wisła: Płock – Grudziądz
Załoga: Krzysztof, Julka l.9, Bartek l. 7, Staś l. 15
Termin: 03.06.2015 – 07.06.2015

Na Zalewie Włocławskim wiało stosunkowo mocno pierwszego dnia rejsu. (Zdecydowaliśmy się na opuszczenie wieczorem klubu Morka, gdyż w pobliżu szykowały się 2 dyskoteki). Fala na szczęście nie była duża i daliśmy radę dopłynąć do Klubu Petrochemii. Tam spokojny nocleg i dalej w drogę.

Śluzę na zaporze we Włocławku trzeba było objechać wkoło lądem – ze względu na jej remont. Pomocny okazał się właściciel przystani w Dobiegniewie.

Ze względu na stosunkowo wysoką wodę, rejs przebiegał bez żadnych przeszkód.

A po drodze ile ciekawych miast!!!

Tym razem zajrzeliśmy do:

  • Nowiutkiej, zadaszonej mariny we Włocławku. Wygląda imponująco. Dużo spacerowiczów. Gorzej z możliwością zjedzenia czegoś prawdziwie obiadowego.
  • Bobrowniki – ruiny zamku. I historia bitwy naszej Flotylli Wiślanej (flotylla to chyba zbyt dużo powiedziane) z wojskami sowieckimi w 1920r. Sami doczytajcie co się działo:) Warto wiedzieć jak nasi bronili przeprawy przez Wisłę.
  • Nieszawa – piękny prom bocznokołowy
  • Toruń – przystań AZS jest odnowiona. Woda i prąd na kei. Trochę dalej przy Bulwarze Filadelfijskim na barce na Wiśle bardzo smaczna pizza.
  • Chełmno – polskie Carcasone. Prawie nie tknięte średniowieczne miasto!!! Coś zachwycającego!!! Ale jakim cudem to się ostało przed sowietami i szwedami?!  Niemcy również wyjątkowo nie zniszczyli – gdyż oni zakładali tu uniwersytet.
  • Zamek z krzywą wieżą w Świeciu. Można dopłynąć pod same mury rzeką Wdą!!!  Na tym odcinku była ona kiedyś uregulowana. Po drodze można podziwiać wrak ogromnej barki rzecznej. Jak ona tu wpłynęła?!
  • Piękny Grudziądz. Szczególnie wspaniale prezentują się spichlerze od strony wody. No i oczywiście nowiutka marina. Bardzo ładna. Nawet z pokojami gościnnymi. Ale w związku z tym że marina ładna, to ceny brzydkie.

 

Galeria – aby włączyć tryb galerii należy kliknąć na fotkę.

Etap III

Wisła: Grudziądz – Biała Góra
Termin: 29.06.2015
Dystans: 55 km, czas- niecałe 5h, średnia prędkość około 11km/h
Załoga: Krzysztof, Lech

Na wodowskazie w Grudziądzu 205 cm (górna niska)

Przy tym stanie wody dało się w zasadzie płynąć prawie cały czas wzdłuż jednego brzegu. Nie słuchałem się oznaczenia brzegowego. (oznaczenie brzegowe, w miejsce dotychczasowych boi, pojawiło się, o ile dobrze pamiętam, jeszcze podczas uprzedniego etapu gdzieś za Bydgoszczą).  Ale po 2 godzinach rejsu wpłynąłem na taką mieliznę, że musiałem się dobre 400 m cofać w górę rzeki, aby wydostać się na głębsza wodę. Może by dało się jakoś przejść na wprost,  ale nauczony doświadczeniem nie próbowałem na siłę i za wszelką cenę szukać przejścia.

Wypłynąłem za inną łódka z Grudziądza,  która wiernie trzymała się wytyczonego szlaku żeglownego, i dogoniłem ją skracając drogę. Jednak potem na mieliźnie dużo czasu straciłem. Wyszło więc na jedno.  Myślę że na niskiej wodzie stanowczo trzeba trzymać się wytyczonego szlaku. Na średniej pewnie opłacało by się jednak skracać drogę i nie przechodzić bez przerwy z jednego brzegu do drugiego.

Oczywiście płynięcie środkiem Wisły na tym odcinku jest wykluczone. Środek rzeki jest tam konsekwentnie najpłytszy. Piszę to wszystko z perspektywy łodzi spacerowej, o wadze 1500kg , 35 cm zanurzenia+silnik.  Ciężko ją potem wypychać pod prąd.

Ponieważ zależało nam na czasie, nic po drodze nie zwiedzaliśmy. A więc Nowe, Gniew  i Kwidzyn muszą znowu poczekać do następnego spływu. Poprzestaliśmy na podziwianiu rzeki, krajobrazu i… filarów pozostałych po moście w Opaleniach.

Historia tego mostu jest nieźle pokręcona, tak jak i losy Polski kształtowane przez sąsiadujące mocarstwa. Most wybudowali Niemcy przed I wojną światową. W trakcie I wojny zyskał wiele na znaczeniu. Miał służyć do szybkiego przerzutu wojsk. Po 1 wojnie most został przecięty granicą polsko-niemiecką. Po paru latach most całkowicie znalazł się w granicach Polski. Ponieważ dla Polski był całkowicie niepotrzebny (a wręcz stanowił zagrożenie) zdemontowano go. Służy do dziś w Toruniu i w Koninie. Oba mosty noszą imię marszałka Piłsudskiego.

W czasie II wojny Niemcy odbudowali most jako drewniany. Znów nie nacieszyli się nim zbyt długo. Po wojnie most ponownie zyskał na znaczeniu militarnym. Miał służyć do szybkiego przerzutu wojsk. Oczywiście tym razem sowieckich na zachód.

ETAP IV

Biała Góra – Elbląg (30.06.2015)
Załoga: Lech, Janina, Asia

Nie płynąłem. Nie będę więc szczegółowo opisywać. Zajęło to jeden dzień. Trochę za szybko! Trzeba mieć czas na rozkoszowanie się tak ciekawą i piękną okolicą (np. Malbork). Na tym odcinku znajduje się około 5 śluz. Są one czynne w sezonie w zasadzie do wieczora. Co ciekawe poziom wody na Nogacie był wyższy niż na Wiśle. No cóż – rekordowa susza w Polsce. Oby jak najmniej takich rekordów. Nogat w przeciwieństwie do Wisły był całkowicie żeglowny i trzymał odpowiednią głębokość tranzytową.

ETAP V

Elbląg – Kanał Elbląski – Ostróda
Załoga: Lech, Janina

ETAP VI

Ostróda – Jeziorak
Załoga
: Lech, Janina

ETAP VII

Jeziorak – Elbląg
Załoga
: Krzysztof, Julka, Bartek, Zosia
Termin: 08.2015

W Iławie jest stacja benzynowa dla wodniaków. Nie zdążyliśmy zatankować, ponieważ zapadał już wieczór. Trzeba było jechać samochodem do pobliskiej stacji benzynowej.

Jeziorak jest przepiękny. Trochę nam przeszkadzali łysi w dużych motorówkach lub na skuterach. No ale trudno. Tacy też coś muszą robić…

Na Jezioraku spędziliśmy dwie noce. Przy różnych wyspach. Bardzo przyjemnie. Tym bardziej że były – jak to tego lata – upały, więc i woda ciepła.

Następnie skierowaliśmy się do Kanału Iławskiego. Tam już tak przyjemnie nie było. Zaraz przy Jezioraku był on strasznie zarośnięty. Bałem się że tak będzie wyglądała cała podróż do Miłomłyna. Wodorosty ciągle owijały się wokół śruby. Ale po około 200 m wypłynęliśmy z tego bagna. Dalej takich przeszkód nie było. Kanał był dość płytki – nawet on był dotknięty przez straszliwą suszę tego lata. Widać było po brzegach, że brakuje około 40 cm wody do stanu zwykłego.

Po około 2-3 godzinach dopłynęliśmy do Miłomłyna. Skrzyżowanie dróg wodnych dobrze oznakowane. W Miłomłynie można zjeść tuż przy kei. Zakupy we wszelkich sklepach też możliwe i wygodne.

Z Miłomłyna skierowaliśmy się Kanałem Elbląskim w kierunku pochylni i Elbląga. Kanał jest otoczony dziką, piekną przyrodą. Okresowo roztaczają się też piękne widoki.

Szczególnie piękne jest Jezioro Ruda Woda.

Pochylnie – to prawdziwy cud techniki. Działają bez prądu lub nawet urządzeń parowych. Na ogromne wózki kolejowe, napływają nawet statki żeglugi Elbląskiej. Zwykłe motorówki kabinowe- mieszczą się nawet trzy na jednym wózku.

Zapłacić można od razu za wszystkie pochylnie. Czas potrzebny na pokonanie wszystkich pochylni to około 3 godziny (nie musieliśmy czekać w kolejce do żadnej pochylni).

Do obsługi potrzebne są raczej dwie osoby, aczkolwiek jedna sprawna osoba też da sobie radę. Jedna osoba pozostaje na łódce, druga stoi na pomoście i luzuje lub wybiera liny, gdy łódka osiada na dnie wagonika (lub podnosi się z wagonika). Liny powinny być dwie (przód i tył) i powinny mieć kilka metrów długości.

Pomimo katastrofalnej suszy i rekordów niskiego stanu wód w Polsce, kanał Elbląski był całkowicie spławny dla jednostek turystycznych. Natomiast statki żeglugi Elbląskiej, startując z Elbląga, przepływały przez wszystkie pochylnie i zaraz zawracały, nie kierując się dalej do Ostródy.

Przed Elblągiem rozciąga się Jezioro Drużno. Mocno zarośnięte. Raj dla wszelkiego ptactwa wodnego. Szlak żeglowny przez jezioro pozostaje na szczęście oczyszczony z roślin wodnych.

Na dogodny nocleg na tym jeziorze raczej nie ma co liczyć.

Podróż zakończyliśmy w Elblągu. Warto wiedzieć że w Jacht Klubie w Elblągu jest dźwig do wyciągania jachtów, natomiast brak slipu. W harcerskim klubie Bryza jest zwykły slip, natomiast nie ma dźwigu.

Bardziej wtajemniczeni cumują w mniejszych klubach np. Fala, gdzie ceny są korzystniejsze.

Pomiędzy miejskimi mostami w centrum Elbląga, trochę po zachodniej stronie toru wodnego, tuż pod powierzchnią wody jest jakaś stalowa konstrukcja. Co skutkowało nadłamaniem łopatki śruby… (wyjątkowo silnik był w pozycji zablokowanej, ze względu na lepszą manewrowość w okolicach mostów). Ten fakt utwierdził mnie w przekonaniu, że jednak po naszych rzekach i kanałach zdecydowanie lepiej pływać z silnikiem niezablokowanym (możliwość odchylenia silnika przy uderzeniu w przeszkodę).

Galeria – Jeziorak – aby włączyć tryb galerii należy kliknąć na fotkę.

Galeria Kanał Elbląski – aby włączyć tryb galerii należy kliknąć na fotkę

Galeria z pochylni. Zdjęcia nie oddadzą tego co widać w naturze. Wszystko napędzane wodą. Bez elektryczności, węgla lub innych paliw.

ETAP VII

Elbląg – Sztutowo (2 km do Bałtyku!) – Elbląg (Kanał Jagielloński – Nogat – Szkarpawa – Wisła Królewiecka)
Załoga: Lech, Janina
Czas rejsu w jedną stronę – około 5 godzin.

Podsumowanie wszystkich etapów  rejsu

Coś wspaniałego. Dla całej rodziny. Od najmłodszych, do najstarszych. Spływ Wisłą, rejsy przez Żuławy lub przez Pojezierze Iławskie to podróże nie tylko w przestrzeni (i to pięknej przestrzeni) ale i podróże w czasie. To poznawanie najróżnorodniejszej przyrody, krajobrazów,  wysublimowanych zabytków myśli hydrotechnicznej,  wspaniałych zabytków architektury, hiistorii naszej Polski…

Drogi Czytelniku. Nie zastanawiaj się zbyt długo. Nie czyń zbyt dużych przygotowań. Po prostu płyń. Czymkolwiek. Kajakiem, pontonem, żaglówką… Skoro mi się to udało, to Tobie na pewno…

 

A co za rok? Może Wielka Pętla Wielkopolski? :)

Do zobaczenia na śródlądziu!

Krzysztof Cieślik

4 komentarze do “Rejs łodzią motorową: Wisła, Żuławy, Kanał Elbląski, Pojezierze Iławskie 2015 r.”

  1. Gratuluję. Piękny opis . Jestem oczarowany. Nie mam łodzi , jachtu. Zamierzam kupić w następnym roku.Może uda mi się zrealizować marzenia o rejsie, może nie tak trudnym. Pozdrawiam. Lech.L

    1. Dziękuję za miły wpis. Wiem z własnego doświadczenia, że przy kupnie łodzi ważne są głównie emocje. Trzeba te emocje okiełznać i kupić coś o małym zanurzeniu. I ewentualnie łatwe do transportu.
      Rejs oprócz odcinka po Wiśle nie był trudny. Za to super przyjemny.
      Po Wiśle, jeśli jest dobra woda (np stan średni, albo chociaż górny niski) to rejs też jest łatwy.
      Ja się trochę stresowałem, gdy po Wiśle płynąłem sam z dziećmi. Ale we dwie osoby dorosłe, różne przeciwności na Wiśle (szczególnie płycizny), można traktować jako dobrą zabawę :)
      Krzysiek

    2. Piękny opis. Szkoda, że mało dokładny. W czerwcu ruszam. Dobiegniewo-Włocławek – Wisłą do Nogatu i dalej na Jeziorak. Trochę się dowiedziałem ale…..
      Może masz coś więcej o trasie Włocławek Babia Góra?. Pozdrawiam Michał

      1. Trasa Włocławek – Babia Góra jest dużo łatwiejsza niż szlak powyżej Zalewu Włocławskiego. Jeżeli Twoja łódka ma zanurzenie podobne do mojej, czyli okolo 35 cm, to nie przewiduję większych trudności. Oczywiście na mieliznę wejdziesz nie raz, ale to nie problem.
        Coś wiecej można poszukać w piśmiennictwie, którego spis zamieściłem w pierwszym rejsie z 2013 roku.
        Jeżeli chcesz się dowiedzieć ode mnie cos wiecej to sprecyzuj pytanie. Czy chcesz więcej o nawigacji, o marinach, o zabytkach?…

        Krzysiek

Możliwość komentowania została wyłączona.