Termin: 27.04.2013 sobota – sobotę 04.05.2013
Trasa: Start – WKW Warszawa, 506,7 km Wisły. Zakończenie rejsu – 941,3 km Wisły czyli Bałtyk za przekopem Wisły.
Jednostka: Onedin 650 + Yamaha high trust 25 km
Załoga: Krzysztof, Julka l.7, Bartek l. 5, później dołączyła Agnieszka l. 14
Niezwykle wysoki poziom Wisły, zawdzięczałem długiej, mroźnej i śnieżnej zimie (2013). Wiosna przyszła późno. Na raz zaczęło wszystko topnieć. Nie na tyle gwałtownie żeby były duże powodzie, ale na tyle, że stany alarmowe rozświetliły czerwienią na mapach IMGW całą Wisłę, Bug i Narew. Bug z resztą na Ukrainie rozlał się w solidną powódź. Wypłynąłem natychmiast po ustąpieniu stanów alarmowych na Wiśle. Dzięki temu miałem wysoką wodę, a wszelkie zanieczyszczenia np. całe drzewa z korzeniami spłynęły w większości przede mną.
Płynęliśmy na bardzo wysokiej wodzie. Dzień wcześniej przed wypłynięciem, stan wody na wodowskazie w Kępie Polskiej przekraczał stan alarmowy. W dniu wypłynięcia stan wody na całym Bugu przekraczał stan alarmowy, na Narwi w kilku miejscach przekroczone były stany alarmowe. Przy wysokich stanach wody w Wiśle (dostępne na pogodynka.pl w zakładce hydrologia) żegluga łodzią motorową, płaskodenną, o zanurzeniu 35 cm nie nastręcza żadnych, nawet najmniejszych, problemów. Przepływałem ponad piaszczystymi łachami i miałem pod sobą co najmniej 1,5 metra głębokości. Zalane wszystkie główki (betonowe lub kamienne ostrogi). Płynąłem ponad nimi bezpiecznie (oczywiście nie zalecam pływania ponad zalanymi ostrogami!). Przepłynąłem nawet – z powodu braku czujności- ponad rafą Bógpomóż. Jakoś tak woda kotłowała się pod łodzią. Miałem i tak pod kilem wtedy dwa, trzy metry wody. Pomimo znikomego doświadczenia w pływaniu po rzekach, podczas całego rejsu nie wpadłem na żadną mieliznę. Żegluga na takiej wodzie była prawdziwą przyjemnością i w niczym nie przypominała mi ciągłej walki z płyciznami z zeszłego roku (2012 rekordowo niski stan Wisły). Średnia głębokość wody przez cały rejs: 3 – 4 metry.
Testowałem takie miejsca na wodzie, gdzie widać było po układzie wody, że coś musi być pod powierzchnią. Nawet w takich miejscach ani razu na nic się nie nadziałem. Zwykle na echosondzie była widoczna nierówność na dnie. Taka nierówność nawet na znacznej głębokości (przekraczającej 3 m), potrafiła zdecydowanie zmienić powierzchnię wody. Wbite pnie drzew zwykle omijałem z daleka, aczkolwiek zorientowałem się, że te wbite pionowo nie koniecznie świadczą o płyciźnie, może nawet zaryzykowałbym stwierdzenie, że wręcz przeciwnie. Natomiast leżące poziomo drzewa oczywiście świadczą o płytkiej wodzie.
Według moich internetowych obserwacji więcej wody w Wiśle jest właśnie w kwietniu i maju (wody roztopowe), a potem na przełomie czerwca i lipca (największe opady w roku – często powodzie tzw. świętojanka). Najmniej chyba na jesieni. Zimy nie biorę pod uwagę, gdyż oprócz nielicznych fanatyków oraz lodołamaczy na Zalewie Włocławskim, nikt wtedy nie pływa po Wiśle.
Początek rejsu -i to ten najtrudniejszy nawigacyjnie- odbyłem praktycznie sam z dwójką dzieci (Julka lat 7 oraz Bartek lat 5). Pomimo zimna i złej pogody dzieciom bardzo podobało się. Zdecydowanie warto brać nawet tak małe dzieci ze sobą na takie wyprawy. Oczywiście dwójka dorosłych opiekunów mogłaby zapewnić zdecydowanie większe bezpieczeństwo. Myślę że w razie jakichkolwiek trudności np. wejścia na mieliznę, w pojedynkę byłbym w nie lada tarapatach.
Prognozę pogody sprawdzałem na smartfonie. Pogodynka i accuweather bardzo się różniły (nawet o 5 stopni w prognozie na następną dobę!) Prawda była pośrodku. Deszcz przeszkadza w żegludze o tyle, że krople deszczu na szybach oraz zaparowanie szyb od środka utrudniają widoczność. Woda jest mniej czytelna, ale w moim przypadku nie miało to znaczenia, gdyż zawsze miałem wiele przysłowiowych stóp wody pod kilem.
Silnik yamaha uciągowy (high trust, 1999 r), 25 koników, 4 suw. Palił około 20 – 25 litrów benzyny na sto kilometrów. Ale cały czas trzymałem niskie obroty i niósł mnie silny prąd Wisły. Motorowa łódź spacerowa o wadze 1500kg, 6,5 m długości, szerokości 2,2m i zanurzeniu 35 cm (onedin 650 z lat 1980). Własnoręcznie kupiłem i sprowadziłem ją z Holandii (zdecydowanie taniej). Przyczepę podłodziową doradzam kupić w Polsce.
Oczywiście nie ma żadnej stacji benzynowej dla wodniaków (podobno są jakieś nadzieje na Płock – przystań Morka). Ale są dobrzy ludzie. Naprawdę istnieją jeszcze w tych czasach! Pomagają. Podwożą po benzynę. Bardzo dziękuję kolegom wodniakom z przystani Morka w Płocku. Dziękuję też właścicielowi pizzerii w Solcu Kujawskim.
Śluzy Włocławek nie trzeba się bać. Spuszczają wodę bardzo powoli. Łódka nie lata po całej komorze. Polery do przycumowania samoistnie schodzą w dół razem z poziomem wody (są na pływakach). Na zalewie włocławskim potrafi być wysoka fala (1,5 m). W latach 80 zatonęła tam barka z samochodami z FSO. Ja miałem spokojną pogodę.
Locja: aby nie pogubić się pośród wysp na Wiśle, zdecydowanie polecam mapy google (zdjęcia satelitarne) na smartfonie z gps. Zawsze wiadomo gdzie się jest. Nie potrzeba tabletu. Ekran smartfonu całkowicie wystarcza.
Zdecydowanie warto zaopatrzyć się w wydawnictwa:
- Wisła 1047 tajemnic – przewodnik Marka Kamińskiego (Gdańsk 2010 r)
- Album map dla wodniaków – Wisła od Włocławka do Białej Góry (673 – 890 km) autorstwa Romana Zamyślewskiego (turystykawodna.pl) (Bydgoszcz 2010 r)
- Informator nawigacyjny Wisły w zakresie RZGW Warszawa (bezpłatnie z internetu)
- Wygodny okazał się atlas samochodowy Polski (1:200 000) do poglądowej oceny trasy.
Informacje z internetu:
- Wisłą w głąb Polski Tomasza Krajewskiego (wuja.republika.pl)
- kanały.info.pl
- zalewwiślany.pl
- Przez Polskę Wisłą – autorstwa Marek Rejs
Nocowaliśmy oczywiście na dziko. Jest przepięknie. O przystanie dla wodniaków raczej trudno. Sporo jest ich tylko na Zalewie Włocławskim (ceny przystępne).
Inne porady: nie zapomnieć o ciepłej czapce!
Dlaczego warto spłynąć Wisłą do morza?
Każdy znajdzie na Królowej Rzek coś dla siebie. Historyk, geograf, ornitolog, fotograf, rybak, turysta, cyklista, żeglarz, etnograf i … nie wiem kto jeszcze. Każdy będzie ukontentowany.
Piękna, duża, dzika rzeka. Można odizolować się od cywilizacji całkowicie. Lub … wręcz przeciwnie. Zwiedzając miasta i miasteczka rozsiane wzdłuż Wisły, można spotkać wielu interesujących ludzi i poznać najprzeróżniejsze dzieła rąk ludzkich (katedry, zamki, nowoczesne mosty…). Można obserwować rozkwit miast i ich upadek. Długo by pisać. Trzeba samemu zobaczyć.
Czułem się trochę jak odkrywca. Mam kolegów, którzy byli na Mt Everest. Mam znajomych, którzy byli w Afryce, Azji, Antarkdydzie, Ameryce Pn i Pd. …
Ale czy macie wielu znajomych, którzy przepłynęli Wisłę?!
Na koniec jeszcze jedno. Wisła jest połączona systemem kanałów i rzek z Europą Zachodnią i Wschodnią. Można rozpocząć wyprawę np. w Warszawie, a skończyć np. w Marsylii – płynąc tylko kanałami i rzekami.
Ja osobiście mam apetyt na Żuławy Wiślane – stworzone przez Wisłę.
Do zobaczenia na Wiślanym Szlaku
Krzysiek
GALERIA – wszystkie zdjęcia można powiększać klikając na nie.
Super!!! Natchnąłeś mnie do dalszych podróży – też mam Onedina, pływam głównie po naszym „morzu zegrzyńskim” i Narwii Pozdrawiam serdecznie
Bardzo dziękuję za miłe słowa. Ja też muszę się ruszyć. Teraz jest dobra woda na Wiśle. Jak to zwykle bywa na początku maja. Może do Płocka popłynę. A docelowo to będę próbował Wielką Pętlę Wielkopolski w tym sezonie zapoznać:):):)
Bardzo miło się czytało!